wtorek, 23 czerwca 2015

Łapcie wywiad z Sebastianem Kehlem - szczery wywiad

Co czujesz, znajdując się teraz na Borsigplatz?

Sebastian Kehl: (z uśmiechem) W tej formie jeszcze nie miałem okazji go poznać. Do tej pory bywałem tu tylko wtedy, kiedy jako drużyna świętowaliśmy coś wspólnie z kibicami. Naturalnie, przeżyłem tu niezapomniane chwile, jak świętowanie zdobytych mistrzostw, czy Pucharu. Mam w domu wiele nagrań, które uwieczniają te chwile.

Przeszedłeś na piłkarską emeryturę. Jak podoba ci się twoje nowe życie?

Sebastian Kehl: Rzeczywiście, jestem już piłkarskim emerytem. Po ponad 20 latach po raz pierwszy mam trochę naprawdę wolnego czasu. Na razie jednak nie jest to jeszcze dla mnie zbytnio odczuwalne. Myślę, że będę czuł się dziwnie ze świadomością, że drużyna właśnie zaczyna trening, a ja siedzę w domu. Pewnie będę bywał na treningach, by popatrzeć, jak chłopaki ciężko pracują.

A jak twoją ciągłą obecność w domu znosi twoja żona, Tina?

Sebastian Kehl: To dla nas wszystkich zupełna nowość. Kiedy jednak podejmowałem decyzję o zakończeniu kariery, powiedziała mi: "Kochanie, to właściwy moment. Teraz będziemy mieli wreszcie więcej czasu dla siebie. Nie chcę jednak spędzać reszty mojego życia jak emerytka!".

Jakie macie plany?

Sebastian Kehl: Moim marzeniem zawsze była podróż dookoła świata. Na 32. urodziny dostałem ją w prezencie od mojego przyjaciela, ale do tej pory nie miałem okazji jej zrealizować. Jak nie teraz, to kiedy?

Dokąd będziesz podróżował?

Sebastian Kehl: Rozpoczniemy od Florydy, chcemy odwiedzić Miami. Następnie udamy się do San Francisco. Będziemy podróżować kamperem, chcielibyśmy odwiedzić kilka parków narodowych. Po wakacjach moje dzieci będą musiały wrócić do szkoły. Wówczas dokończę podróż samotnie albo z grupą przyjaciół.

Odetniesz się całkowicie od piłki nożnej?

Sebastian Kehl: Dzięki telefonom komórkowym możliwe jest szybkie sprawdzanie wyników. Myślę, że z czasem jednak za tym zatęsknię. Wtedy udam się do jakiegoś pubu, gdzie przy kilku piwach obejrzę Bundesligę.

Jak podsumowałbyś swoją karierę?

Sebastian Kehl: To był naprawdę piękny czas. Przeżyłem wiele niesamowitych chwil. Pierwsze mistrzostwo, upadek i znalezienie się na skraju bankructwa, następnie dwa mistrzostwa z rzędu, Puchar i wreszcie finał Ligi Mistrzów. To była piękna, choć szybka bajka. Jestem bardzo wdzięczny za to, że miałem szansę przeżyć to wszystko.

Masz taki mecz, który mógłbyś oglądać bez przerwy?

Sebastian Kehl: Przez krótki czas wracałem do starych meczów, ale bardziej w celu taktycznej analizy.

Poddawałeś swoje występy wnikliwej analizie?

Sebastian Kehl: Tak, robiłem to z pomocą pewnej firmy i sam to opłacałem. Miałem bardzo dużo pomysłów odnośnie tego, jak stale się udoskonalać - chciałem zatrudnić prywatnego trenera fitness, osteopatę, trenera psychologicznego. Chciałem być zawsze lepszy. I nadal chcę.

A teraz szczerze: Jaką wagę przywiązujecie do ocen, które sportowe magazyny wystawiają wam po meczach?

Sebastian Kehl: Naturalnie, zapoznajemy się z nimi. Ludziom z zewnątrz łatwiej jest ocenić naszą grę.

Dlaczego?

Sebastian Kehl: Nie wyobrażasz sobie, z jaką prędkością toczy się mecz z naszej perspektywy. Jaka presja temu towarzyszy. Później ludzie zasiadają, nawet tu, na Borsigplatz i analizują: "On mógł zrobić to inaczej, a tamten zagrał wyjątkowo beznadziejnie". Chciałbym, żeby kiedyś to oni wyszli na boisko i pokazali, co potrafią. Myślę, że jeszcze przed wyjściem na murawę zmiękłyby im nogi. (śmiech)

Zdradzisz nam najbardziej szaloną historię z szatni?

Sebastian Kehl: W naszej szatni latało dużo różnych przedmiotów... Uważam jednak, że to bardzo dobrze, że szatnia pozostaje jednak nieco w ukryciu, nie odsłania wszystkiego. To pobudza wyobraźnię i czyni piłkę nożną ciekawszą.

Identyfikujesz się z młodym pokoleniem piłkarzy, nową generacją?

Sebastian Kehl: Cała hierarchia i wzajemne relacje niewątpliwie uległy zmianie. Kiedyś często można było usłyszeć naprawdę ostrą krytykę z ust starszego kolegi, a trener celowo przymykał na to oko. Na szczęście to się zmieniło i moim zdaniem to wielki plus. Mimo to, obecna generacja piłkarzy posiada często braki w szacunku, ambicji, woli walki i pokory. Ogólnie jednak, młodzi piłkarze mają dziś inne możliwości i znajdują się na zupełnie innym poziomie.

Dede rozegra swój pożegnalny mecz na Signal Iduna Park 5. września. A ty?

Sebastian Kehl: Klub już mi to zaproponował. Dostałem już piękne pożegnanie i w tym roku nie wydarzy się nic więcej. W przyszłości nie miałbym jednak nic przeciwko takiemu meczowi. Chciałbym jeszcze raz wyjść na murawę naszego wspaniałego stadionu i zagrać dla naszych kibiców.

Zobaczymy cię jeszcze w Bundeslidze? Bardziej interesuje cię rola trenera, czy managera?

Sebastian Kehl: W najbliższym czasie na pewno zrobię trenerską licencję. Chcę poznać wszystkie obszary tego zawodu, nauczyć się wszystkiego od nowa. W tej chwili nie mogę wyobrazić sobie powrotu do rutyny i tego codziennego rytmu, ale kiedyś na pewno do tego wrócę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz