wtorek, 11 sierpnia 2015

wywiad Marco dla Kicker

Kicker: Marco, zapewne co roku widzisz w gazetach bliźniaczo podobne nagłówki związane z twoją osobą?
Marco Reus: - Co masz na myśli?
Że przed tobą kolejny bardzo ważny, a może nawet najważniejszy sezon w karierze, zwieńczony Euro 2016.
- W gruncie rzeczy każdy rok jest ważny. To jednak szczególny czas, ponieważ mamy w Dortmundzie nowego szkoleniowca. Zarówno dla mnie jak i całego klubu będzie to więc faktycznie ważny okres.
Myślisz w ogóle o możliwych tytułach i uczestnictwie w wielkich turniejach przed startem tak długiego sezonu?
- Szczerze mówiąc, nie. Najważniejsze jest dla mnie dobre przygotowanie do sezonu po ciężkim czasie, kiedy nie opuszczały mnie kontuzje. Euro 2016 nie jest dla mnie w tej chwili priorytetem, ale na pewno stanie się naturalnie z biegiem czasu.
Pozostawmy więc przyszłość i porozmawiajmy o teraźniejszości. Borussia Dortmund podniosła się już po rozczarowującym sezonie?
- Na to wygląda. Nawet jeśli nie wszystko funkcjonuje jeszcze w stu procentach prawidłowo, zostawiliśmy poprzedni sezon za sobą i wyciągnęliśmy z niego wnioski. Negatywne doświadczenia z pewnością wiele nas nauczyły.
Co dokładnie?
- Nauczyliśmy się, że nasz przeciwnik nigdy nie odda nam trzech punktów za darmo i że bez przerwy musimy nad sobą pracować bardzo ciężko.
Dotyczy to również ciebie, po wielu pauzach i zaledwie dwudziestu meczach w Bundeslidze?
- Tylko w dwudziestu?
Pomijając pięć spotkań w Pucharze Niemiec i cztery starcia w Lidze Mistrzów, zagrałeś w Bundeslidze tylko w dwudziestu meczach.
- Jak długo pauzowałem? Dwa razy po dwa miesiące?
Po kontuzji odniesionej w meczu ze Szkocją nie grałeś przez sześć tygodni, z kolei uraz odniesiony w Paderborn zmusił cię do ośmiotygodniowej absencji.
Zdarza ci się wracać myślami do finału Pucharu Niemiec i afery związanej z twoim udziałem?
- To był dla mnie niezwykle trudny okres. Niczego nie kocham bardziej od gry w piłkę. Brak możliwości wsparcia kolegów w trudnej sytuacji na boisku i swego rodzaju bezradność mocno mnie przybijały. To pierwszy taki sezon, kiedy nie wszystko szło po mojej mysli. Obecnie ciężko pracuję nad tym, by wszystko wróciło do normy w nadchodzącym sezonie.
10 lutego przedłużyłeś kontrakt z BVB do 2019 roku. Co chcesz osiągnać z Borussią Dortmund?
- Odkąd jestem w Dortmundzie, co roku kończyliśmy sezon jakimś finałem. Niestety dotychczas przegrywaliśmy wszystkie i musimy to zmienić. Szczególnie zawiedliśmy w meczu z Wolfsburgiem. Najbardziej zawiodłem się na samym sobie. Bardzo krytycznie oceniam tamto spotkanie w moim wykonaniu.
Masz na myśli niewykorzystaną sytuację, która doprowadziłaby do stanu 2:0?
- Takie sytuacje się zdarzają. Bardziej rozczarowała mnie moja ogólna postawa na przestrzeni całego meczu. Co chcę osiągnąć z Borussią? Oczywiście wiele! Wraz z nowym szkoleniowcem pracujemy nad nowymi elementami. Zanim jednak wprowadzimy nasze pomysły do rzeczywistości, minie trochę czasu. Póki co jestem optymistą. Wierzę, że zmierzamy do celu, jaki naznaczył nam już na początku trener Tuchel.
Swego czasu wiele mówiło się o możliwym odejściu Matsa Hummelsa i Ilkaya Gündogana. Nie uważasz, że przedłużenie przez ciebie kontraktu dało sygnał reszcie drużyny?
- Być może. Zawsze chcesz grać z najlepszymi. To przykre, kiedy kluczowy zawodnik opuszcza zespół. Fakt, że nikt nie opuścił nas tego lata, a Pierre-Emerick Aubameyang przedłużył swój kontrakt do 2020 roku w zeszłym tygodniu, bardzo mnie cieszy. Wciąż mamy świetną drużynę. Naszym zadaniem jest teraz przełożenie jakości na boisko.
Po raz pierwszy od 2011 roku Borussii nie opuścił w trakcie letniego okna transferowego żaden istotny piłkarz. Co to znaczy dla klubu?
- Nuri Sahin, Shinji Kagawa, Mario Götze i Robert Lewandowski chcieli spełnić swoje marzenia, co nie jest czymś złym. To zdarza się w wielu zawodach.
Sahin i Kagawa wrócili do Dortmundu z długoterminowymi kontraktami.
- Oni zdali sobie sprawę, że najbardziej komfortowo czują się właśnie w Dortmundzie. To samo tyczy się Matsa, Ilkaya czy Auby. Posiadanie w kadrze zawodników tej klasy potwierdza moją opinię, że dysponujemy świetnym zespołem.
Nie masz wrażenia, że po zakończeniu kariery przez Sebastiana Kehla w Dortmundzie brakuje prawdziwego lidera?
- Nie sądze. Mamy w składzie wielu doświadczonych zawodników, którzy biorą na siebie odpowiedzialność regularnie choćby w meczach swoich narodowych reprezentacji. W związku z tym nie ma się o co martwić. Moim celem jest postawienie kolejnego kroku właśnie w tym względzie. Chcę być przykładem dla młodych zawodników, chcę pomagać i wspierać ich zarówno na boisku, jak i poza nim.
W minionym roku odniosłeś trzy poważne kontuzje. Nie odczuwasz strachu w trakcie pojedynków z rywalami?
- To normalne, że człowiek w takim wypadku potrzebuje czasu do nabrania pewności siebie. Głowa odgrywa w piłcę ważną rolę. To przychodzi z czasem. Jeśli odczuwałbym lęk, nie powróciłbym na wcześniej prezentowany poziom. Jestem przekonany, że wrócę do formy, ale licze się z tym, że to potrwa.
Wraz z przyjściem Thomasa Tuchela w Dortmundzie rozpoczęła się nowa era. Nie masz problemu z adaptacją do nowych metod treningowych?
- Nie jest to dla mnie problemem. W trakcie swojej kariery miałem już okazję pracować pod okiem kilku szkoleniowców. Tuchel ma swój własny styl, jest bardzo kreatywny.
Jaki jest jego styl?
- Chce, abyśmy więcej grali w ataku pozycyjnym, wymieniali więcej podań na małej przestrzeni, grali bardziej kombinacyjnie.
Co z filozofią jak najszybszego przeniesienia się pod bramkę rywala?
- To także część jego filozofii. Chcemy mieć znacznie większe posiadanie piłki, ale jeśli stracimy piłkę, musimy odzyskać ją jak najszybciej. Kontrataki nadal będą ważnym elementem naszej gry.
Tuchel w meczach sparingowych często wystawiał cię na pozycji dziewiątki. Widzisz się w ataku na dłuższą metę?
- Miałem okazję grać na tej pozycji w Gladbach i czułem się komfortowo. W gruncie rzeczy miejsce na boisku nie odgrywa dla mnie istotnej roli. Najważniejsze, abyśmy dobrze funkcjonowali jako zespół.
Twój kolega z boiska, Pierre-Emerick Aubameyang, wyznaczył sobie za cel strzelenie minimum 20 bramek w przyszłym sezonie. Jakie jest twoje życzenie?
- Prognozowanie nie jest w moim stylu. Naturalnie liczę na wiele bramek i asyst w celu budowania pewności siebie, ale najważniejszy jest zespół.
Fani w Azji przyjęli cię z niesłychaną sympatią. Wiedziałeś, że cieszysz się takim zainteresowaniem wśród zagranicznych fanów?
- Szczerze mówiąc, w ogóle nie zwracam uwagi na swój status. Nie interesuje mnie, czy jestem postrzegany jako gwiazda, czy nie. Uprawiam ten sport, bo kocham grę w piłkę, a nie dlatego, że chcę być celebrytą.
W Tokio zamknięto ulicę podczas spotkania z fanami Shinji'ego Kagawy. W Singapurze ochrona czuwała przy tobie, kiedy wychodziłeś do ubikacji. To moment, kiedy popularność staje się nieznośna?
- Każdy profesjonalny piłkarz wie, że to część jego pracy. Nie narzekam na to. To kibice, którzy wspierają mnie i mój klub z wielką pasją. Jeśli uważają mnie za idola, cieszy mnie to, choć w niektórych sytuacjach życzyłbym sobie nieco więcej prywatności.
Koszulki z twoim nazwiskiem rozchodziły się w Azji jak ciepłe bułeczki. Shinji Kagawa nie uczył cię już japońskiego, abyś w przyszłości mógł podjąć jakąś współpracę z miejscowymi firmami?
- Japoński to niezwykle trudny język do nauki, choć tłumacz Shinji'ego, Jumpei Yamamori stwierdził, że jest to możliwe w dwa miesiące. Wybacz Shinji, jesteś świetnym facetem i lubię twój kraj, ale poddaję się (śmiech).
Źródło: www.kicker.de

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz